Zmieniamy się dla Was!
Strona jest teraz w lekkiej przebudowie. Wszystkie pliki, także archiwalne, trafią do odpowiednich podstron, by było łatwiej je znaleźć.
Podstrony imprez także dotknie powiew świeżości. Niektóre stare linki mogą okazać się nieaktywne, przepraszamy za niedogodności
Może znajdziesz to czego szukasz:
- Na stronie głównej
- W terminarzach
- W regulaminach
- W mapach
- W wynikach
Kartki z historii MnO – Ucieczka z Egiptu
Marsze na Orientacje szczycą się długą i bogatą historią. Pełno w niej ciekawych, śmiesznych, ale i pouczających przypadków, bo jak to mówił Zenon Laskowik: „bawiąc uczy, ucząc bawi (...)”. Wspomnieć warto choćby o przesławnym InO „Ucieczka Izraelitów z Egiptu”.
To tam Żydzi zapisali się na kartach historii ustanawiając rekord wszech czasów w „wejściu w grube”, czyli w przekroczeniu limitu czasu na przejście mapy – ok. 40 lat! Co więcej nie słyszano nigdy o większym „tramwaju” (zabronione łączenie się drużyn w czasie marszy) – kilka tysięcy osób z różnych kategorii (TP- pieluchy lub przedszkolaki, TM – młodzież, TJ – juniorzy, TS – seniorzy i matki z dziećmi, TW – weterani). Grupa ta była typowym przykładem tzw. „chińskiej partyzantki”, czyli osób całkiem zielonych, nie mających pojęcia o marszach, co poznajemy m.in. po tym, że mapy trzymają odwrotnie, do lasu wybierają się w japonkach (lub Kubotach), a na włosach ich jawi się żel (wiedz, że coś się dzieje!).
Prowadził ich nie kto inny, a niezwyciężony mistrz wielu poprzednich edycji – Mądry Mojżesz. Niestety był on jedyną osobą, która „ogarniała”, tzn. potrafiła posługiwać się kompasem. (Wtedy to właśnie zaczęto wyśmiewać Izraelitów „stadem” lub „barankami”, a ich przywódcę „pasterzem”. Jak wiemy z historii terminologia ta przyjęła się w przyszłości na dobre). Jednak na początku wszystko układało się jak najpomyślniej: Mojżesz wykonał parę efektownych zmyłek, przez co skołował rywalizujący z nimi, drugi SKKT (Szkolny Klub Krajoznawczy i Turystyczny) „Egipcjanie”, a dzięki spontanicznemu skrótowi przez Morze Czerwone (szedł na azymut) wyprowadził swe stado na prowadzenie czasowe (mieli najlepszy czas) po etapie pierwszym.
Na starcie etapu drugiego Jahwe (Budowniczy Trasy) ukazał się w górach Mojżeszowi i wręczył mu mapę „Droga do Ziemi Obiecanej”. Składała się ona z dziesięciu wycinków, przez co przeszła do historii jako „Dekalog”. Pełni zapału i wzmocnieni batonami „Manna z Nieba” od Organizatorów (Aniołowie) Izraelici wyruszyli w drogę. Niestety już wkrótce wszystko się popsuło. Zaczęło się od tego, że źle wyznaczyli sobie azymut punktu pierwszego (PK1), przez co błądzili nie mogąc „nabić się” (znaleźć schodząc ze szlaku) na punkt. Jak się okazało, w końcu „wbili” (wpisali) „towarzysza”, czyli punkt stowarzyszony (punkt ustawiony przez budowniczego trasy w celu zmylenia zawodników) po czym próbowali go przeprawi na poprawny. Tak szło im coraz gorzej, a Izraelici zaczęli podupadać na duchu. Na nic zdały się zachęty i namowy Mojżesza. Jak wielu początkujących, „chińska partyzantka” poddała się i zaczęto grac w „Złotego cielca”, wielce popularną wtedy grę hazardową.
Gdy rozdrażniony Mojżesz to ujrzał, jego twarz przeszył gniew. Przedarł bezbronną mapę na tysiąc kawałeczków i oświadczył, że „Nie o taką Polskę walczyłem- radźcie sobie sami!” - i strzelił Focha (wyjął z kieszeni nieodłączną procę i strzelił skamieniałym kawałkiem kanapki do głównego podżegacza zwanego Fochem – tak powstał ten popularny skąd inąd zwrot). Spostrzegłszy swój błąd (jak wróciliby bez niego?) Izraelici przebłagali go i skleili mapę. Jak się można domyślać nie każdy z tysiąca kawałeczków trafił na swoje miejsce, przez co znalezienie jakiegokolwiek punktu stało prawie niemożliwe, ale co gorsza, podobnie było z dojściem do mety. Nie pomógł fakt, że mapa była zlustrowana (wszystko była jak w odbiciu), przez co Żydzi zamiast do „Ziemi Obiecanej” wrócili się do startu. Więc zawrócili, wędrowali dalej i dalej, szukali, tracili nadzieję.
Po wielu trudach i latach niewygód ujrzeli wreszcie skromny stolik z napisem META, za którym siedział Jahwe (Sędzia Główny). Ten zatrzymał klepsydrę, w której poziom piasku dawno przekroczył „grube” znajdując się właśnie przy napisie 40 LAT, i wyciągnął rękę po ich kartę startową. Uradowany Mojżesz doskoczył co żywo i sięgnął za pazuchę... lecz karty nie było! „Gdzieś tu musi być!” - zaśmiał się sztucznie i kontynuował poszukiwania. Jednak nigdzie, absolutnie nigdzie jej nie mógł znaleźć, a o powrocie na pustynię na było mowy. Mojżesz się załamał.
Wtedy Bóg podszedł do niego, położył mu rękę na ramieniu, filuternie mrugnął okiem i powiedział, ledwo powstrzymując śmiech: „Nie przejmuj się. I tak byś dostał NKLkę (byłbyś NieKLasyfikowany): „po pierwsze primo”- próbowałeś przerobić coś na karcie, czyli oszukiwałeś, a po drugie - podarłeś mapę. Zgubienie karty nic nie zmieniło.”. Mojżesz zaczął płakać przy tych słowach. Bogu zrobiło się żal dzielnego starca. W końcu chodził na marsze od wielu lat i nigdy jeszcze nie zhańbił się NKLką. „Spokojnie mój Drogi, głowa do góry! Następnym razem będzie lepiej! No i możemy w końcu zakończyć te marsze!”.
Tu Kierownik Imprezy zamyślił się: „Ha! Ale ja jestem przecież Bogiem. Niby to nie przepowiednia ani bajka, ale jakiś morał palnąć muszę! Hmm: Niech to będzie nauczką dla wszystkich, że tramwajów należy unikać. Poza tym wystrzegajcie się Trzech Grzechów Głównych, powodujących NKLkę: 1. Nie wolno przerabiać ani kreślić nic na karcie odpowiedzi. Jeśli się pomyliliśmy, dobrą wersję wpisujemy do pierwszej wolnej kratki. 2. Mapy nie należy ciąć. 3. Zabrania się gubienia karty i mapy. Dziękuję!”.
Zadowolony z siebie zebrał manatki i wsiadł do swego czterokołowego rydwanu „Fiat” – tym razem SKKT „Niebiescy przystojniacy” grali na wyjeździe z SKKT „Piekielni towarzysze” o Mistrzostwo. „Oj, będzie gorąco!” - pomyślał i odjechał z piskiem opon Maluszka, pozostawiając za sobą luźne części karoserii pokryte skrystalizowaną rdzą...
SKKT Azymut